"Świeżak" - Rangoon (2017)

RECENZJA PISANA ŚWIEŻO PO SEANSIE



Gatunek:                 roman, dramat
Kraj produkcji:      Indie
Czas trwania:         2 godz. 47 min.
Premiera:                24 lutego 2017
Reżyseria:               Vishal Bhardwaj
Scenariusz:             Matthew Robbins, Sabrina Dhawan, Vishal Bhardwaj
Obsada:                  Kangna Ranaut, Saif Ali Khan, Shahid Kapoor, Richard 
                                 McCabe                 
Producent:             Vishal Bhardwaj, Sajid Nadiadwala
Studio:                    Viacom 18 Motion Pictures, Vishal Bhardwaj Pictures Pvt 
                                 Ltd, Nadiadwala Grandson Entertainment


Z CZYM MAMY DO CZYNIENIA?

Historia toczy się w 1944 r. Główną bohaterką jest piękna aktorka, panna Julia (Kangana Ranaut). Kobieta w ramach promocji swojego najnowszego filmu wyrusza w trasę występów przed brytyjskimi i indyjskimi żołnierzami na granicy indyjsko-birmańskiej, w samym środku wojny. Rytm akcji wyznaczają kolejne bitwy i zdrady. Julia zakochuje się w indyjskim żołnierzu Nawabie (Shahid Kapoor). To dzięki niemu poznaje gorzką prawdę o walce Indii o niepodległość. Dramat wojny nabiera wymiaru osobistego, gdy Rusi (Saif Ali Khan), mentor i kochanek Julii, dowiaduje się o gorącym romansie łączącym ją z Nawabem.

CZEGO SIĘ SPODZIEWAŁAM A CO OTRZYMAŁAM?

Osobiście nie przepadam za historiami osadzonymi w czasach wojennych i bardzo rzadko sięgam po tego typu produkcje. W Ragoon natomiast zaciekawiła mnie obsada. Byłam bardzo ciekawa jak wypadną Saif i Shahid razem na jednym ekranie. Obecny i były partner Kareeny Kapoor - czy coś może tu pójść nie tak? ;) Spodziewałam się kawałka dobrego kina z bombą emocjonalną, a dostałam słabą historyjkę miłosną z wojną w tle.



Cała fabuła oparta jest  na słabym love story. Postać Kangany jest raczej przywiązana niż zakochana w Saifie, w końcu to jego postać zrobiła z niej gwiazdę, więc jest to całkowicie zrozumiałe przywiązanie. On natomiast twierdzi, że "jej nie kocha, bo kochać to za mało, on nie może bez niej żyć!" i to akurat jest bardzo fajne ponieważ nadaje charakter całej relacji. Szkoda tylko, że dalej jej nie rozwija... Sama postać grana przez Khana ma bardzo wyraźny i ciekawy zarys, ale niestety jest kompletnie nie wykorzystana.

Co do naszej heroiny, krążą opinie, że Kangana jest dobrą aktorką i przynajmniej raz w roku daje popis swoich umiejętności, no cóż, jeżeli to był jej tegoroczny popis to ja podziękuję. Przez 3/4 filmu grała jedną twarzą, a jak już ja zmieniała to tylko po to, żeby się słodziutko uśmiechnąć. Panna Julia to postać oparta na stereotypach - słodziutka, głupiutka, chorągiewka. Nie kupuję tego kompletnie.

Ostatnia cześć układanki - Nawab, grany przez Shahida - napisany i zagrany doskonale. Jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że pan Kapoor nie potrafi się całować i wygląda to po prostu śmiesznie. Coś jak odkurzacz zasysający firankę... I nie, wąsy tu nie pomogły wręcz jeszcze bardziej spotęgowały efekt komizmu beznadziejnych pocałunków.

Na koniec zdecydowanie najlepiej zrobiona postać czyli Generał David Harding. Przez cały film miałam ochotę go udusić/zastrzelić cokolwiek, żeby tylko przestał wygłaszać swoje absurdalno-rasistowskie poglądy. Ta postać budzi tyle negatywnych emocji, że głowa mała, ale to w sumie dobrze. Dzięki tak mocno zarysowanej postaci zwracałam uwagę na wątki poboczne związane z całą akcją rewolucyjną i moim zadaniem, zamiast brnąć w przeciętną historię miłosną mogli zrobić niesamowicie wciągający dramat wojenny i mielibyśmy kolejny hit tego roku, a tak mamy pierwsze wielkie rozczarowanie i zażenowanie. Tak, zażenowanie! Dawno nie czułam się tak zażenowana finałem filmu. Mieli kilka dróg, a wybrali najgorszą z możliwych. Zamiast wzruszyć widza (bo podejrzewam, że taka była intencja) wywołali salwę śmiechu i wspomniane już zażenowanie.

Film ratują jednak niesamowite zdjęcia. Krajobrazy przyrody, dżungla i cudowne scenografie tworzone specjalnie do objazdowych występów panny Julii. Po prostu zapierają dech w piersiach.


MUZYCZNE PLUSY I MINUSY

Największy plus to dobre piosenki. Największy minus to ilość piosenek. Kto w dzisiejszych czasach robi soundtrack z 12 utworami?!?! To jest materiał spokojnie na 2-3 filmy. Ponadto przez to, że piosenek jest po prostu za dużo, giną one w filmie albo w ogóle nie zostają wykorzystane. Alvida brzmi może 20 sekund co prawda w kluczowym momencie ale tylko 20 sekund :( Be Still w ogóle nie kojarzę, żeby było. Dlatego też wybaczcie, ale nie będę rozpisywać każdej piosnki po kolei, ponieważ nie jestem w stanie ocenić muzyki z obrazkiem i ogólnego wrażenia w filmie jeśli utworu nie było albo był za krótko. Standardowo załączam cały jukebox i w bonusie 2 moje ulubione kawałki.



Alvida
Bloody Hell

CZY WARTO POŚWIĘCIĆ "CZAS NA BOLLYWOD"?

Niekoniecznie. Jeśli ktoś chciał obejrzeć tą produkcję droga wolna, robi to na własną odpowiedzialność, ale jeśli ktoś zastanawia się czy warto czy nie, to raczej szkoda czasu. Te prawie 3 godziny można spędzić znacznie przyjemniej.

OCENA KOŃCOWA

 Muzyka          🎵
Scenariusz       📝
Gra aktorska 🎭
Realizacja      🎥

Finał               

4/10     🏆🏆🏆🏆


Komentarze

  1. Ja bardzo lubię filmy osadzone w czasach wojny, dlatego z niecierpliwością ostrzyłam sobie pazurki na tą produkcję, ale Twoja recenzja trochę ostudziła mój zapał. Szkoda, że film okazał się słaby. Mimo wszystko i tak obejrzę, może mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam wojenne filmy, więc i tak obejrzę Rangoon. Tak jak u koleżanki wyżej, bardzo wyczekiwałam ten film. Miejmy nadzieję, że w moich oczach wypadnie bardzo dobrze, albo chociaż dobrze. Pozdrawiam BollywooDagmara :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wasza recenzja #1 - Dangal (2016)

Premiery SIERPIEŃ

"Garam Masala" - Wizualne koszmary