"Świeżak" - Half Girlfriend (2017)

Gatunek:                 dramat, romans
Kraj produkcji:        Indie 
Czas trwania:         2 godz. 15 min.
Premiera:                19 maja 2017
Reżyseria:               Mohit Suri
Scenariusz:            Tushar Hiranandani
Obsada:                  Shraddha Kapoor, Arjun Kapoor
Muzyka:                  Rishi Rich, Mithoon, Tanishk Bagchi, Farhan Saeed, Ami Mishra, Rahul Mishra
Producent:              Ekta Kapoor, Shobha Kapoor, Mohit Suri, Chetan Bhagat
Studio:                     Balaji Motion Pictures

Z CZYM MAMY DO CZYNIENIA?

Dojrzała historia miłosna przeciętnego indyjskiego chłopaka Madhava, który zakochuje się w dziewczynie z „delhijskiej wyższej klasy”, Riyi. Na pierwszy rzut oka tych dwoje nic nie łączy, jednak miłość rozkwita w dość nieoczekiwany sposób, – gdy Madhav zaczyna zabiegać o względy Riyi (oficjalny opis polskiego dystrybutora)

CZEGO SIĘ SPODZIEWAŁAM A CO OTRZYMAŁAM?

Film oczarował mnie swoją otoczką promocyjną od samego początku. Uroczy soundtrack, chemia bijąca od aktorów, twórcy takich produkcji jak 3 Idiots czy 2 States - hit murowany! Tak myślałam... 
Wraz z premiera 19 maja pojawiły się pierwsze recenzje, których unikałam jak ognia ponieważ miałam już kupione bilety na polski pokaz i nie chciałam w żaden sposób ukierunkowywać swojego zdania. Opinie niestety były złe, a nawet bardzo złe, co było już widać po samych NAGŁÓWKACH!
Pełna optymizmu, nałożyłam jednak klapki na oczy i w zaparte słuchałam soundtracku dalej trzymając się myśli, że będzie dobrze, musi być dobrze! Ale nie było...

Od pierwszej sekundy filmu mamy wyraźny podział - biedny, mądry chłopak i bogata, popularna dziewczyna, ale jest on narysowany tak grubą kreska, że aż boli. Twórcy chcą Nam wręcz wsadzić do głowy to jak Madhav bardzo bardzo kocha Riye. Nie mija 5 minut a widzimy już wielką miłość i piosenkę, która moim zdaniem jest najbardziej zmarnowana w tej produkcji! Po seansie musiałam chwile pomyśleć gdzie i kiedy był Baarish, bo o nim mówię.

Sam scenariusz ma wiele niedociągnięć. Postacie są albo za mało albo za bardzo rozbudowane. Jeśli chodzi o postać Shraddhy jest bardzo introwertyczna. Przez praktycznie 3/4 filmu nie wiemy o niej nic oprócz tego, że jest najpopularniejszą dziewczyną na uczelni, ma bogatą rodzinę i jakiś problem. Co prawda sporo możemy się domyślać z kontekstu innych scen, ale brakuje mi momentów kiedy Riya po prostu mówi coś o sobie, żebyśmy mogli ją chociaż trochę poznać. Sama aktorka natomiast myślę, że zrobiła co tylko mogła z tą postacią. W scenach gdzie mamy zbliżenia na twarz można poczuć ból z jakim musi obcować, co nie zmienia faktu, że dalej nie do końca wiemy skąd ten ból się bierze...
Jeśli chodzi natomiast o role męską, emocji i informacji chwilami aż za dużo. Kilka kwestii jest ni stąd ni zowąd rzuconych i potem się do nich wraca. Na przykład w scenie na urodzinach, kiedy nagle Madhav staję się centrum zainteresowania, musiałam się głębiej zastanowić dlaczego tak się stało. Patrząc na samego Arjuna w tej roli, żeby nie było zagrał ją fenomenalnie, ale miałam wrażenie, że widzę narkomana szukającego działki, a nie zakochanego faceta. Ok rozumiem, szaleńcza wręcz histeryczna miłość, ale jak dla mnie to za dużo... Gif który wrzucałam na swojego fanpage na facebooku idealnie odzwierciedla to o czym pisze.
Cała historia sprawiła, że miałam wrażenie cofnięcia się do czasów liceum i momentu kiedy czytałam "Sage Zmierz". Z tą różnicą, że tutaj ona jest Edwardem z mroczną tajemnicą, a on jest głupiutka oczarowana Bellą, która będzie szukać swojej miłości choćby na drugim końcu świata. 
O dziwo sam film pomimo tego, że jest fatalnie poprowadzony, wciągnął mnie. Byłam ciekawa jaki absurd za chwilę zobaczę i o co chodzi z tytułowa HALF GIRLFRIEND.

Realizacyjnie produkcja wypada znacznie lepiej, chociaż muszę wspomnieć o fajerwerkach, które wyglądają jak wklejone w paint'cie i o pojawieniu się Billa Gates'a...Na sali kinowej wybuchły salwy śmiechu na dobre kilka minut.
Podsumowując film arcydziełem nie jest. Mamy dużo zmarnowanego potencjału a szkoda. Kino klasy bardzo średniej, nawet nie w sam raz na raz, no może na HALF... (haha)

MUZYCZNE PLUSY I MINUSY

Soundtrack jest piękny, ale bardzo smutny. Idealny do podbijania patosu w filmie. Jeśli mamy trochę szybszy utwór, to wcale nie znaczy, że ma on weselszy przekaz. Co oczywiście absolutnie mu nie ujmuje ;)
Przed obejrzeniem produkcji bardzo męczyłam Baarish i dalej będą go męczyć bo to przepiękna piosenka, ale tak jak już wspomniałam kompletnie nie wykorzystana. Motyw z deszczem jest na siłę, nie jest nic o nim powiedziane i szkoda. Bo w making offie do tego klipu zarówno reżyser jak i aktora tłumaczyli symbolikę deszczu w przypadku Riyi, co według mnie nadało by trochę głębi tej postaci.
Utwór który pokochałam po seansie to absolutnie Stay A Little Longer. Całą drogę powrotną z kina grał mi w głowie :D

CZY WARTO POŚWIĘCIĆ "CZAS NA BOLLYWOD"?

Niekoniecznie... Osobiście poleciłabym ten film fanom "Zmierzchu" i przedstawicielkom płci pięknej ze specjalnym wyróżnieniem tych które lubią harleqiuny, ponieważ z tego co pamiętam one są pisane z podobną przesadą. Osoby które spodziewają się dobrze przedstawionej historii miłosnej, będą bardzo rozczarowane, więc lepiej niech tego dzieła unikają.

OCENA KOŃCOWA

Muzyka          🎵          Scenariusz       📝
Gra aktorska     🎭          Realizacja      🎥
Finał               🏁

5/10     🏆🏆🏆🏆🏆

Komentarze

  1. Ja mam trochę inne zdanie na temat filmu, może dlatego, że czytałam książkę i wiedziałam czego się spodziewać, choć brakowało mi w nim kilka wątków. Film uważam za udany, zrealizowany bardzo dobrze. Ma jakieś tam malutkie niedociągnięcie, ale jaki film ich nie ma :p Aktorsko uważam, że zarówno Arjun jak i Shraddha poradzili sobie fenomenalnie. Po Arjunie widać było, że solidnie przygotował się do roli, w każdym aspekcie. Shraddha również dała z siebie wszystko. Oboje stworzyli udany, pełen chemii duet, więc mam nadzieję, że kiedyś powrócą razem na ekran. :) Minus, minus! Bill Gates, wyszło to naprawdę źle. Ale chyba mogę mieć nadzieję, że do wersji DVD może to poprawią? Oby, oby.
    Muzyką byłam zachwycona już wcześniej, każda z piosenek ma swój urok. Powiem szczerze, że właśnie do Stay A Little Longer miałam wcześniej dystans, ale im więcej jej słuchałam, tym bardziej trafiała w mój gust. Ogólnie jeśli chodzi o ścieżkę dźwiękową, jak to w filmach Mohita Suri, jest naprawdę znakomita! Nie zawiodłam się.
    Także ten :D Mi się film bardzo podobał, więc z pewnością do niego jeszcze wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, że zobaczymy jeszcze ten duet w innej produkcji. Razem wyglądają po prostu świetnie!

      Usuń
  2. No cóż, obejrzę i tak czy siak, bo intryguje mnie znaczenie samego tytułu. Obejrzę też z czystej ciekawości. Mam nadzieję, że się nie zawiodę i seans zaliczę do udanych. Soundtrack uwielbiam! Wszystkie piosenki trafiły do mojego serca! <3 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie daj znać jak wrażenia po seansie ;)

      Usuń
  3. Byłem w kinie... i do dziś się zastanawiam czemu ?! Całość przypominała opowieść dla 13 latków na dodatek z przesłaniem piosenek, a raczej jego brak, bo byly teksty typu - 'jesteś kołowrotkiem mego serca' czy 'jesteś moją dręczycielką ' co zapewne zostało źle przetłumaczone... + wisienką na torcie jest Bill Gates. Myślę że takich błędów można było uniknąć... niby każdy jakieś błędy robi, ale aż przykro na nie patrzeć i za nie płacić w kinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumaczenia były karygodne... Niszczyło cały przekaz piosenek :( Aż na myśli przychodzi mi właśnie fragment filmu gdzie było powiedziane, żeby prezentacja została napisana oryginalnie w języku angielskim bo przy tłumaczeniu może stracić sens i duszę ...

      Usuń

  4. Wow! Świetna notka! ;)
    Też byłam w kinie, tyle, że ja w sumie na nic się nie nastawiałam. Już wiele razy przejechałam się na filmie, który był głośno promowany, dlatego do "Half Girlfriend" podeszłam z myślą, co będzie, to będzie. :P
    Generalnie w kilku aspektach, zgadzam się z Tobą. ;) Jak teraz na to patrze, to porównanie do Sagi Zmierzch, coś w sobie ma. :D Plus postać Riyi - wreszcie wiem, o co mi chodziło z nią. Za mało o niej wiedzieliśmy (tak to jest, jak się pisze notki na szybko, z głowy wylatuje wszystko :P), to racja. Jej postać została nam pokazana powierzchownie, a szkoda, bo myślałam, że się bardziej wgłębią w jej historię. A twarz Billa Gatesa to jedna wielka masakra... Przeżywałam to przez dłuższy czas. :P
    A w soundtracku zakochałam się jeszcze bardziej (oprócz Baarish)! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w tym całym szaleństwie jest metoda. Może twórcy chcieli w nas wzbudzić skrajne uczucia? Bo co jak co ale na brak śmiechu i wściekłości podczas seansu narzekać nie mogę ;)

      Usuń
  5. Szczerze, swoją recenzją potwierdziłaś moje obawy co do tego filmu. Niby promocja super, cudowne plakaty (chyba to podoba mi się najbardziej! <3), soundtrack też jest śliczny, ale nadal od początku gdzieś tam coś mi nie grało. Mimo obaw, film i tak zobaczę za jakiś czas, jak już się pojawią polskie napisy, bo nie jestem aż tak go ciekawa, żeby pokusić się o oryginał :P
    Tak właśnie myślałam, że to Madhav będzie tu czołową postacią, bo trailer na to wskazywał, Riya nawet się centralnie za dużo nie pojawiała. W ogóle mam dziwne wrażenie, że ta postać nie przypadnie mi do gustu, ale dokładnie ocenię to już po sensie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trailer w tym przypadku jest bardzo dużym skróceniem całego filmu, no ale cóż. Obejrzysz to sama się przekonasz ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wasza recenzja #1 - Dangal (2016)

Premiery SIERPIEŃ

"Garam Masala" - Wizualne koszmary